wtorek, 30 października 2012

Źle mi...

Jutro jadę do Krakowa. Boję się tego wyjazdu.
 Zawsze jeździłam do Mamusi... 
Teraz po raz pierwszy nie jadę do NIEJ, tylko na JEJ...
Myślałam, że czas powoli zagoi rany, ale ja tęsknię coraz bardziej. 
Po prostu chce mi się do NIEJ...

Moja Mamusia nie pisała listów, więc nawet nie mogę przytulić do serca JEJ słów.
Była "nowoczesna'. Komóra, skype...
Jedynie jak wyciągam teczkę z przepisami, to wypadają z niej kartki zapisane przez NIĄ.
 Kiedyś nie zwracałam na nie uwagi. Interesował mnie tylko przepis. 
Teraz patrzę na nie i widzę JĄ...
  Jak siedzi z długopisem w ręku i pisze.
 Nie, nie pisze - kaligrafuje! Jaki ONA miała piękny charakter pisma... 
Nienawidziła, jak ktoś gryzmolił. Uważała to za niedbalstwo. 
I nienawidziła, jak ktoś mówił "wyłanczam" :-)

Jezu, wszędzie Ją widzę! W markecie, na targu, na ulicy.... 
Czyjś ruch, czyjeś spojrzenie, kurtka, zmarszczka, głos... 
Kiedyś była tylko w Krakowie, a teraz jest wszędzie !
Chyba miała rację Maryś, kiedy mi napisała, że Ona po prostu chce mi dotrzymać kroku...

No nic, Mamuś. Jadę do Ciebie..
Tzn... na Twój....



piątek, 26 października 2012

Królicza rodzinka

Witam Was cieplutko...
Powinnam szyć ślimaki. Bo tak się ślimaczę, że masakra.
Myślałam, że z czasem pójdzie mi lepiej, ale nie - na jedną Tildę czy zająca potrzebuję całych dwóch dni
 i nijak nie jestem w stanie tego przyspieszyć :-(

Poza tym za dużo czasu kradnie mi net...
Tak niby zerknę na kilka ulubionych blogów, z nich trafiam na inne, tam dostrzegę kolejne...
 tu się pozachwycam, tam się zadumam, gdzie indziej pobeczę...
Ale wiecie jak to jest...

Więc teraz szybciutko pokażę co wytańcowała igła z nitką i uciekam.

Te królisie polecą do Anglii i otrzymają je cztery słodkie dziewczynki:





Tilda szyta była "na wczoraj", miała mieć jasne włosy do ramion
 i niestety nie miałam pod ręką czegoś lepszego na krótką fryzurę :-(


Anioł ma oczywiście worek pełen ciepłych życzeń:


Dla dzieciątka powstał milusi kocyk z podusią:


i 3 przytulanki - (te uszyłam wcześniej, ale mi umknęły:-)



A teraz zamykam kompa i uciekam. 
Przesyłam gorące buziaki!

poniedziałek, 15 października 2012

Tildy dwie

Znajoma zamówiła Anioła na urodziny koleżanki.
Nie bardzo wiedziałam jakiego uszyć, bo najpierw chciała do kuchni, potem że na komodę...
W efekcie przygotowałam dwa, do wyboru. 
Pierwszy to już znany Wam Anioł kuchenny:




Przyczepiłam karteczkę, że jest to Opiekun domowego ogniska i radości z codziennych obowiązków.

 Drugi wygląda tak:




W ręku trzyma worek szczęścia, zdrowia, miłości i wszystkiego, co potrzebne solenizantce
(tu oczywiście wpisałam imię):


Sama jestem ciekawa, którą lalę wybierze.

Znajoma mówiła, że owa jubilatka miała niedawno wypadek samochodowy,
przygotowałam Jej więc zawieszkę:



Z tyłu przyczepiłam karteczkę, że jest to :
  Zawieszka do auta, 
specjalnie dla Ciebie (imię :-)
dwa w jednym : 
pachnie i chroni :-)

Dziś obchodzimy z mężem rocznicę ślubu. Tylko nie wiem którą. 
Ja twierdzę, że 24-tą, a mąż, że 23-cią...
Nie chce mi się szukać w papierach, nieważne...


 Czekam na Niego z jego ulubionym tortem :-)

Przesyłam uściski :-)

czwartek, 11 października 2012

On

Wasze komentarze dały mi takiego powera, że pomyślałam sobie:
- aaa, jak straciłam tyle nerwów na NIĄ, to niech jeszcze trochę stracę na NIEGO.
I oto On :-)






Dobrej nocki życzę!

wtorek, 9 października 2012

Wymęczony koń

O ile szycie króliczków z poprzedniego posta było dla mnie ogromną przyjemnością, 
o tyle próba uszycia konia była koszmarem.
Nie zliczę ile końskich mordek wylądowało w koszu. 
Rzucałam szycie, po chwili wracałam, by znów to walnąć i tak na okrągło. 
Wiedziałam, że jak odstawię to nawet na jeden dzień, to nigdy do tego nie wrócę. Więc walczyłam. 
Nie chcę kokietować, bo w końcu mi się udało, ale niestety przypłaciłam to maszynowstrętem. 
Zaraz idę do pracowni, sprzątam, zamykam drzwi i ... nie chcę widzieć ani maszyny, ani żadnej szmatki.

A oto powód moich zszarganych nerwów, a raczej powódka:







Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
 i dziękuję za tyle ciepłych słów, które zostawiacie pod moimi postami, 
które mnie uskrzydlają i napędzają do działania. 

Wrócę, jak mi przejdzie :-)

piątek, 5 października 2012

Nowe królisie i inne szyjątka


Dziś Was chyba zanudzę fotkami, ale mam do pokazania kilka szyjątek.

Nigdy jeszcze nie szyłam króliczków z oklapniętymi uszkami. 
Szyłam tylko te ze stojącymi, pokazywałam je w TYM poście, ale tych ze zwisającymi nie. 
Czytałam, że dość łatwo się je szyje, więc postanowiłam spróbować.
 Oto one:











Powstał jeszcze jeden chłopięcy Aniołek - opiekun trzyletniego Kacperka:




Ja w tym roku tak się zaszyłam, że zapomniałam o przetworach :-( 
Zrobiłam tylko soki z aronii (ale to dlatego, że miałam swój krzew)
 i musy jabłkowe (ale to dlatego, że kuzynka wcisnęła mi jabłka, mąż obrał, więc grzechem byłoby nie skończyć).
 Ale nie zrobiłam nic poza tym.
 Kiedy koleżanka powiedziała, że chciałaby kuchenną Tildę, zgodziłam się na szycie, ale ...na wymiankę. 
Jak Ona się przestraszyła: - ja nie szyję, nie dziergam, nie kleję, nie mam Ci co dać! 
 A właśnie, że miała, bo ja chciałam to:


Jeszcze ze dwie takie wymianki i spiżarnię zapełnię domowymi przetworami :-)

Wiecie o czym myślałam podczas tej wymianki?
 Że gdybym tak mieszkała blisko Janeczki ...
Mogłabym Jej szyć i szyć , znacie jej piwnicę! :-)

A Tilda wygląda tak:




Jak Was zanudziłam, to przepraszam :-(
Już uciekam, życzę spokojnego weekendu!

poniedziałek, 1 października 2012

Misz-masz

Tydzień miałam chaotyczny, bo robiłam wszystkiego "po trochu". 
Najpierw chciałam się uporać z papierami. 
Podobają mi się nowe kolekcje, ale  obiecałam sobie, 
że nie kupię ani jednej kartki, dopóki nie pozbędę się starych. 
Kilka miesięcy temu kupiłam kolorowy zestaw TEA HOUSE.
 Zrobiłam przepiśnik dla koleżanki, ale potem pomyślałam sobie,
 że może nie każdemu się podobają takie kolorowe, trochę dziecinne dodatki,
 a w sumie przepiśnik zakłada się na kilka, kilkanaście lat...
 Zrobiłam więc coś "na chwilę" - kupiłam notesy z wyrywanymi kartkami
 i zrobiłam moim znajomym listy zakupów.


Żeby nie wracać już do tego zestawu -
- z pozostałych kartek zrobiłam opakowania:



Kiedyś okleiłam sobie pudełko...


I tego papieru mi trochę zostało, więc zrobiłam sobie notes:



Ciągle przybywa mi różnych dodatków i choć mam dużo pudełek, to i tak zaczyna ich brakować.
 Zrobiłam więc transfery, uszyłam sobie woreczek na sznurki i pojemniki na bibeloty:


Powstała też nowa Tilda - jako dodatek do ślubnego prezentu - również z notesem na marzenia...




Tu trochę chyba "przedobrzyłam"...
 Chciało mi się spróbować czegoś innego i zafundowałam mojej lali szpilki :-)


Coś nie bardzo mi się widzą...
Zanim Tilda trafi do właściciela - chyba urwę nogi i uszyję normalne...
Weekend spędziłam z przyjaciółmi w Karpaczu, zdobyłam Śnieżkę.
 Było cudownie, wróciłam odprężona, akumulatory naładowane. 

Pozdrawiam cieplutko!